Rozmowa z Ewą Wachowicz - prawdziwą Damą polskiej kuchni

Ewa Wachowicz ambasadorka kuchni Maxfliz

Fot. PROMISS

Red.: Co Pani Ewa jadła dziś na śniadanie i ile czasu poświęciła na przygotowanie?

Ewa Wachowicz: Dziś poranek był spokojny, więc przed śniadaniem było świeżo zmielone siemię lniane z ostropestem i czarnuszką,
a na śniadanie borówki z jogurtem i miodem. To śniadanie błyskawiczne z potrzeby chwili, bo akurat brat przywiózł koszyczek borówek spod Wolbromia. (dla czytelników spoza Małopolski: borówki = jagody)

Red.: Czy idąc do kuchni planuje Pani pracę, czy to już zautomatyzowane? Bardziej autopilot czy każde danie wymaga solidniejszego przygotowania?

Ewa Wachowicz: To zależy od okoliczności. Autopilot chyba w ogóle nie wchodzi w grę, bo kuchnia to miejsce żywe, ciągle się zmienia. Gdyby autopilot zadziałał, straciłabym radość z gotowania. Ale jeżeli mam zrobić przyjęcie, tort urodzinowy dla córki, czy przyszykować się na odwiedziny przyjaciół, to wiadomo, że trzeba zaplanować pracę tak, żeby nie zamęczyć się w kuchni i zostawić sobie czas i energię dla bliskich. Wtedy planuję precyzyjnie nie tylko co ma być podane, ale także, w jakiej kolejności to wykonać.

Przy większych, bardziej wymagających daniach głównych stawiam na prostsze desery. A jeśli nacisk kładę na wyszukany deser – na przykład z okazji urodzin bliskich, to wtedy poprzedza je jakaś przekąska na zimno – coś prostszego w przygotowaniu, żeby, po pierwsze, wiadomo było co jest główną gwiazdą wieczoru, a przy okazji nie wyczerpać się w kuchni do cna i zostawić czas i siłę na świętowanie.

Natomiast codzienne życie, np. obiady, opierają się przeważnie na lokalnym warzywniaku - jeśli spodoba mi się kalafior, to będzie zupa kalafiorowa. Owszem na mleku kokosowym i z groszkiem – jeśli akurat też był ładny na półce. To typowe dania "spod palca". Tego nie trzeba planować.

Red.: To znaczy, że jedzenie jest ważne, ale relacje są ważniejsze. Owszem przygotowuje Pani dania, ale zostawia sobie czas i miejsce dla rodziny i przyjaciół.

Ewa Wachowicz: Tak. Przyłapała mnie kiedyś na tym przyjaciółka. Przygotowywałam przyjęcie, starałam się, żeby wszystko było perfekcyjne. Był i własnoręcznie pieczony chleb, i przekąski do chleba – zarówno dla wegetarian, jak i mięsożerców, tu zupka, tu drugie danie, ze dwa desery. I wtedy weszła do kuchni i powiedziała: „Ewunia, wolałabym, żeby było mniej do jedzenia, a więcej Ciebie przy nas”. Faktycznie – zrobiłam za dużo rzeczy i byłam po prostu wykończona. Jeśli przygotowuję coś dla rodziny czy przyjaciół, to chcę, żeby to było dobre i smaczne, ale pozwalam sobie też na luksus zrobienia czegoś prostszego, by móc czerpać przyjemność ze spotkania w gronie najbliższych.

Red.: Tu pasuje faktycznie stwierdzenie, że kuchnia jest sercem domu – nie się w niej gotuje, ale dba o najbliższych i dobre samopoczucie.

Ewa Wachowicz: Dokładnie tak. Dlatego warto też czasem zaangażować domowników czy gości do wspólnego gotowania, bo to wzmacnia więzi i doskonale się sprawdza.

Kuchnia to miejsce przyjemności, Ewa Wachowicz jest ambasadorką kuchni Maxfliz

Fot. Dobrze Mieszkaj

Red: A co z dziećmi? Jak zaplanować kuchnię, by dzieci mogły brać czynny udział w przygotowywaniu posiłków?

Ewa Wachowicz: Przede wszystkim trzeba zrozumieć, że dzieci wpuszczone do kuchni robią bałagan. Niezależnie czy mają 5, 10 czy naście lat – sama mam w domu nastolatki i wiem, że każdy wpuszczony do kuchni zostawi pobojowisko. Ale kuchnia musi żyć. Trzeba oczywiście nauczyć się sprzątać po swojej pracy, co nie jest łatwe, ale... Dzieci się bardzo garną do gotowania i warto im na to pozwolić. Ale trzeba zacząć od ustalenia reguł w kuchni: tak, będziemy gotować i będziesz robić to, co chcesz, ale sprzątasz po sobie. To trzeba wyraźnie i od razu powiedzieć i egzekwować. W każdej, nawet najlepiej zaprojektowanej kuchni podczas gotowania robi się bałagan. To odwieczne prawo wszechświata, którego się nie zmieni.

Co do bezpieczeństwa, bo ono w kuchni jest najważniejsze, to nie różni się specjalnie od zasad bezpieczeństwa w innych pomieszczeniach. Warto oczywiście mieć płytę indukcyjną, którą dziecko samo z siebie się nie oparzy, warto nie dopuszczać małych dzieci do pracujących robotów kuchennych, ale pomóc w kuchni mogą, a nawet powinny. Dla najmniejszych dzieci dobrze jest mieć w kuchni stabilny stołek, na którym mogą stanąć, by sięgnąć ponad blat kuchenny.
No i płytki podłogowe – w kuchni koniecznie takie antypoślizgowe. I to nie tylko ze względu na dzieci, ale i na nas samych. W kuchni często się coś wyleje, o poślizg nietrudno. A takie płytki chronią przed wypadkiem.

Red.: Odchodząc trochę od samego gotowania – kuchnie, które dziś są bardzo często otwarte na salon czy jadalnię, są wyzwaniem także projektowym. Trzeba łączyć tu funkcjonalność ze spójną estetyką. Gdyby Pani dzisiaj miała zaprojektować swoją kuchnię, to jaka by była?

Ewa Wachowicz: Przede wszystkim zwracam uwagę na tak zwaną ergonomię kuchni. Nie wyobrażam sobie kuchni, która nie jest otwarta na jadalnię, dlatego musi łączyć nie tylko funkcjonalność i ergonomię, ale musi być ładna.

Moja kuchnia jest otwarta nie tylko na jadalnię, ale także na salon. Nie lubię oddzielać się od przyjaciół.
W takiej kuchni, przygotowując nawet kawę czy herbatę, nie wychodzę do osobnego pomieszczenia, jestem cały czas z nimi. Wiem, że nawet ludzie zamawiający na przyjęcia catering i tak lubią sami przygotowywać kawę, bo przy dzisiejszych ekspresach można wyczarować piękne kompozycje kawowe we własnej kuchni. Dziś sprzęt AGD do kuchni jest tak dekoracyjny i designerski, że otwarta kuchnia to kolejny element pięknego wystroju mieszkania czy domu.

Zwracam uwagę na to, co jest funkcjonalne, ale też dekoracyjne, jak piękny ekspres do kawy, czajnik czy designerski toster, który codziennie rano przy śniadaniu jest w użyciu. Te rzeczy zostawiam na wierzchu, pod ręką. Natomiast wszelkie roboty kuchenne, blendery i inne akcesoria – to już musi być schowane
w szafkach, które zorganizowane są tak, żeby do to tego sprzętu był łatwy dostęp.

Ergonomia i wygoda podpowiadają, że obok ekspresu przyda się szafka, w której schowamy szklanki i filiżanki do różnego rodzaju kaw, a przy czajniku będą herbaty i akcesoria do jej parzenia. O tym właśnie trzeba pamiętać przy projektowaniu kuchni „od zaplecza”.

Ewa Wachowicz kuchnie i wnętrza Maxfliz

Fot. PROMISS

Red.: Gdyby miała Pani wskazać 3 najważniejsze elementy w Pani kuchni, bez których absolutnie nie da się obejść, to co by to było?

Ewa Wachowicz: Bardzo wygodny blat roboczy. Obserwuję często, jak skonstruowane są wyspy kuchenne. W jednej jest świetnie zaprojektowany zlew czy grill, ale gdybym miała tam gotować, to brakłoby mi miejsca na pracę. Musiałabym gdzieś to przyrządzać i dopiero przenosić na wyspę. Bez sensu. Czyli wygodny blat roboczy i przede wszystkim ergonomiczny. Szeroki, na odpowiedniej wysokości i powiązany z innymi sprzętami.
Moja wyspa ma po obu stronach kuchenek – gazowej i indukcyjnej, spore blaty robocze, a przed kuchenkami jeszcze blat odstawczy – na miseczki, zioła i inne potrzebne „podręczniki”. Najbardziej aktywna strefa w kuchni jest zawsze przy płycie grzewczej.

Drugi element to kuchenka gazowa. Jest w każdym moim domu. Jak nie ma gazu z sieci, to kuchenka jest na butlę.

Trzeci element to duża, dobra lodówka. Nie mam klasycznej spiżarni w osobnym pomieszczeniu, więc lodówka musi spełniać też i tę funkcję.
I nie zapominajmy o zmywarce...

Red.: Gdyby dziś Pani znajomy projektował kuchnię, a co zwróciłaby Pani jego szczególną uwagę, jakie porady?

Ewa Wachowicz: Znajomi regularnie proszą mnie o pomoc w rozplanowywaniu idealnych kuchni. Ten proces trzeba zacząć od ustalenia czy ktoś gotuje i przede wszystkim jak gotuje. To jest absolutny punkt wyjścia, bez analizy którego nie ma szans zrobić kuchni, która będzie odpowiadać potrzebom użytkowników. Wszystkim jednak niezmiennie zwracam uwagę na praktyczną stronę kuchni.

Najważniejszy jest wybór i ułożenie blatu. Jak powiedzieliśmy na początku – musi być ergonomiczny. Ale ważny przy wyborze blatu jest też charakter domowników. Jeśli ktoś jest pedantem, to odpadają blaty, na których widoczne są okruchy czy kurz.

Swojego czasu była ogromna moda na czarne kuchnie – to koszmar pedanta. Idealne w katalogu, w życiu średnio się sprawdzają. Mój kolega o naturze pedantycznej wybrał sobie takie cacko. Odradzałam mu, argumentując,
że albo on, albo jego serwis sprzątający dostanie szału. W kuchni wystarczy wyciągnąć mąkę z szafki, nie trzeba jej nawet otwierać, żeby była wszędzie.

Dlatego blat trzeba dobrać pod siebie, ale też tak, by był łatwy w użyciu – zarówno w kwestii estetyki utrzymania w czystości, ale także montażu. Co z tego, że kuchnia będzie piękna, jeśli blat będzie za nisko i po pół godziny krojenia lub przygotowywania obiadu zaczną nam cierpnąć ręce, albo rozboli kark od schylania się? Wysokość blatu powinna być dobrana do wysokości domowników. Jeśli występuje znacząca różnica wzrostu, warto zamontować dwa blaty na różnych wysokościach.

Dlatego rozmowa i jasne określenie, co kto w kuchni będzie robił, jest kluczem. Jeśli to kuchnia dla osób niegotujących, to w ogóle nie ma problemu i można zaszaleć. Wtedy kuchnię można potraktować jak część salonu.

Tym, co przy otwartych kuchniach jest często pomijane, a dla mnie jest niezbędne, jest pochłaniacz zapachów i system okapów. Na rynku dostępne są okapy wiszące, wpuszczane w sufit, a nawet wysuwane z blatu – na którykolwiek model się zdecydujemy, nie wolno na tym oszczędzać. To musi być naprawdę dobrze przemyślane, bo wtedy dopiero mamy prawdziwą radość z gotowania.
W kuchni liczy się jakość materiałów i jakość wykonania. Na tym nie wolno oszczędzać.

Ewa Wachowicz w swojej kuchni od Maxfliz

Fot. PROMISS

Red.: Jeśli mówimy o planowaniu w kuchni – w Maxfliz kierujemy się nie tylko układem samych mebli, ale całym wnętrzem kuchennym. Czy Pani uważa, że oświetlenie kuchenne, płytki podłogowe, panele naścienne są ważnymi elementami w projektowaniu kuchni?

Ewa Wachowicz: Wciąż mało docenianym elementem w tworzeniu kuchni jest światło. Wiele osób nie przywiązuje do tego wagi, podczas gdy jest to niezmiernie ważne. Światłem można wiele wydobyć, ale też wiele ukryć. W obu moich kuchniach – i w Krakowie, i w Zawoi, mam 3-stopniowe światło w kuchni. Najważniejsze dla mnie jest światło potrzebne do pracy, które jest schowane w szafkach, a oświetla blaty robocze. Bez tego nie wyobrażam sobie pracy w kuchni. Drugie światło włączam po skończeniu prac. To światło bardziej dekoracyjne i nastrojowe – na przykład listwy LEDowe pod półkami. Mam też oświetlenie punktowe – podświetla ekspres do kawy, ładną przeszkloną szafkę. Dziś sprzęty do kuchni są także ozdobą – warto je podkreślić właśnie światłem.
To także przydatne podczas spotkań towarzyskich – światło pomaga ukryć nieumyte naczynia w zlewie,
a podkreślić akcenty dekoracyjne – zioła, detale, sprzęty.

Red.: A jaka jest Pani kuchnia, Pani Ewo?

Ewa Wachowicz: Funkcjonalna.

Red.: To już mogliśmy wywnioskować po rozmowie. Ale jest bardziej klasyczna, nowoczesna, minimalistyczna?

Ewa Wachowicz: W moim krakowskim domu kuchnia jest klasyczna, ma drewniane fronty malowane.
A w Zawoi mam kuchnię nowoczesną – dom jest co prawda z drewnianych bali, ale nowoczesna kuchnia świetnie tam pasuje. Szara, z elementami metalowymi i dużą liczbą półek.

Red.: A w której się Pani lepiej czuje?

Ewa Wachowicz: Kuchnia w Zawoi jest nowa, powstała po naprawdę wielu latach doświadczeń kulinarnych, gdzie mogłam poukładać wszystko zgodnie ze swoimi przyzwyczajeniami, więc tam teraz czuję się bardziej komfortowo.

 

Zapraszamy do przeczytania drugiej części wywiadu, czyli "Wybory Ewy Wachowicz".