25 lat lojalności, zaufania i wspólnej drogi
Rozmowa z Wojciechem Kędroniem, Pełnomocnikiem Zarządu Maxfliz
Historia Wojciecha Kędronia to nie tylko opowieść o karierze. To przede wszystkim opowieść o ludziach, wartościach i codziennym oddaniu, które budowały fundament Maxfliz przez ostatnie ćwierć wieku. Z pokorą i energią, z jaką wspomina pierwsze kroki w firmie, zbudował zawodową tożsamość opartą na lojalności, zaufaniu i autentycznych relacjach. To wzruszające świadectwo, że w biznesie wciąż najważniejszy jest człowiek.
Pamiętasz swój pierwszy dzień w Maxfliz? Jakie emocje Ci wtedy towarzyszyły?
Pamiętam go, jakby to było wczoraj – 1 maja 2000 roku. Wszedłem do Maxfliz z ekscytacją, zaciekawiony, co mnie czeka. Firma była młoda, energiczna, z ogromnym potencjałem – czuć było, że dzieje się coś wyjątkowego.
Ten dzień? Totalne szaleństwo! Miałem niewielkie doświadczenie, a klientów było tyle, co dziś w sobotnie popołudnie w galerii handlowej. Rzucony na głęboką wodę, z pomocą kolegów sprzedałem swoje pierwsze łazienki – od A do Z. Bez projektantów, bez wizualizacji. Tylko kartka, ołówek i wyobraźnia.
Co sprawiło, że związałeś się właśnie z Maxfliz?
Trochę przypadek, trochę przeznaczenie. Po wojsku nie było łatwo – pracy brakowało. Trafiłem do firmy z łazienkami, gdzie pracował mój serdeczny kolega Krzysiek, „Generał”. To on przeszedł pierwszy do Maxfliz i zadzwonił z wiadomością, która wszystko zmieniła: „Szukają ludzi, umówiłem Ci rozmowę z właścicielem, Piotrem Kurleto”.
Po 15 minutach rozmowy dostałem pracę. Jeden telefon, jedna rozmowa – i całe życie potoczyło się inaczej.
Już wtedy Maxfliz robił wrażenie, ale najważniejsze były relacje. Ludzie przyjęli mnie jak swojego. Tworzyliśmy zespół, który był czymś więcej niż tylko grupą współpracowników.
Dziś to już inna rzeczywistość – firma się rozrosła, mamy 320 osób, nowe salony, nowoczesne magazyny – ale tamta wspólnota, duch wsparcia i współodpowiedzialności, zostają ze mną do dziś.
Jak wyglądała firma wtedy – a jak wygląda dziś?
W 2000 roku Maxfliz był jednym salonem w Krakowie. Skupialiśmy się głównie na płytkach i łazienkach – ale już wtedy wyróżnialiśmy się aranżacjami z charakterem.
Dziś to zupełnie inna skala:
13 000 m² ekspozycji w czterech miastach, 100 000 zrealizowanych aranżacji, setki osób pracujących z pasją.
Tworzymy kompletne wnętrza – z meblami, kuchniami, armaturą, oświetleniem, dodatkami. Mamy autorskie kolekcje jak Maxliving czy MAXLIGHT.
Ale najważniejsze się nie zmieniło: ludzie. To oni tworzą atmosferę i wyjątkowość Maxfliz.
„Zawsze na pierwszym miejscu stawiałem dobro firmy i ludzi – ponad własne ambicje.” Co to dla Ciebie znaczy?
Dla mnie to oznaczało zawsze patrzeć szerzej – nie przez pryzmat własnych korzyści, tylko przez pryzmat zespołu. Być tym, na którego można liczyć.
Nie zostawiać maili bez odpowiedzi, być dostępnym, pomóc, kiedy trzeba.
Wierzę, że jeśli firma działa dobrze, jeśli ludzie czują się „zaopiekowani– każdy z nas na tym zyskuje.
Z perspektywy czasu – czym jest zaufanie w pracy?
Zaufanie to fundament. Bez niego nie ma zespołu, nie ma relacji z klientami, nie ma niczego trwałego.
Tego nauczyła mnie służba na morzu – tam musisz ufać załodze i kapitanowi, bo od tego zależy Twoje życie.
W pracy jest podobnie – jeśli jesteś uczciwy, konsekwentny i sprawiedliwy, ludzie to czują i chcą z Tobą pracować.
Od handlowca do Pełnomocnika Zarządu – co było Twoim przełomem?
Przełomem był 2010 rok, kiedy zostałem kierownikiem działu łazienek. To był dla mnie ogromny dowód zaufania i wielka odpowiedzialność.
Uczyłem się zarządzania, komunikacji, pracy z zespołem.
A potem – zupełnie inny świat: analizy, finanse, koszty. Mimo że mniej „widoczne”, to dające ogromną satysfakcję i wpływ na to, jak działa firma.
Czy były momenty zwątpienia? Myśli o zmianie?
Oczywiście. Jak w każdej długiej karierze – bywały trudne chwile. Ale zawsze wracałem myślami do tego, dlaczego tu jestem.
Dla ludzi. Dla zespołu. Dla odpowiedzialności za nich i ich rodziny.
Miałem też ogromne wsparcie bliskich – moja cudowna i kochana żona Kasia, która zawsze wspiera mnie dobrym słowem, rozmową, obecnością. Mój cudowny syn Tomek, który spełnia moje dziecięca marzenia to wszystko bardzo dużo dla mnie znaczy.
Jakie umiejętności okazały się kluczowe w Twoim rozwoju?
Empatia. Umiejętność słuchania. Elastyczność.
Klient nauczył mnie, jak ważne jest zrozumienie. Zespół – jak ważne jest wsparcie i motywacja.
A życie? Że trzeba się cały czas uczyć – i nie tracić kontaktu z drugim człowiekiem.
Kogo z zespołu szczególnie zapamiętałeś?
Trudno wybrać jedną osobę – spotkałem tylu wspaniałych ludzi.
Ale jeśli mogę sobie pozwolić na odrobinę prywaty, to na pewno: właściciel Piotr, Kazimierz, Piotr Junior, Krzysztof „Generał”, Bogdan „Bodzio”, Mirosław „Filip”, Tomek „Mleku”, Krystian „Kary”, Wojtek „Karamba”, Leszek „Elvis”, Darek, Robert, Rafał, Marek „Ciuciek”, Andrzej „Mały” i obecny Dyrektor Zarządzający – Krzysztof „Market”.
To dzięki nim jestem dziś tym, kim jestem.
Czy jest historia, która do dziś wywołuje uśmiech albo wzruszenie?
Tak – koniec 2009 roku, salon na Zakopiańskiej.
Zorganizowano wśród pracowników wewnętrzne głosowanie – wybierano osobę, która cieszy się największym zaufaniem zespołu.
Zostałem wybrany jednogłośnie. Byłem zaskoczony i wzruszony.
Nagrodą była wycieczka na Dominikanę – nasz pierwszy lot samolotem. Do dziś, gdy z żoną przeglądamy zdjęcia, wracają emocje. Jej ekscytacja, moje obawy... i ogromne szczęście, że mogliśmy to przeżyć razem.
Co chciałbyś przekazać młodszemu pokoleniu Maxfliz?
Nie bójcie się zaczynać od zera.
Budowanie kariery to nie sprint, to maraton. Bądźcie ciekawi, słuchajcie, uczcie się.
Dbajcie o relacje i klienta. I nigdy nie zapominajcie o szczerości – i uśmiechu. On naprawdę potrafi wiele zmienić.
Napisałeś kiedyś: „do pięćdziesiątki w Maxfliz raczej nie dociągnę” – co dalej?
To był żart (śmiech). Choć faktycznie przychodzi moment, kiedy trzeba myśleć o przekazaniu pałeczki młodszym. Ale Maxfliz zawsze będzie bliski mojemu sercu.
Dopóki sił starczy – chcę wspierać, dzielić się doświadczeniem, być obecny.
To miejsce, z którym jestem związany nie tylko zawodowo, ale i emocjonalnie.
Czego sobie i firmie życzysz na kolejne lata?
Sobie – zdrowia i energii.
Firmie – rozwoju, utrzymania wysokiego poziomu, radości z pracy i zadowolenia klientów.
Wierzę, że najlepsze jeszcze przed nami.
Wojciech Kędroń – Maxfliz
Człowiek, który przeszedł drogę od pierwszego dnia sprzedaży łazienek do strategicznego zarządzania firmą. Który słucha, wspiera, inspiruje i zostawia po sobie ślad – nie tylko w liczbach i wynikach, ale przede wszystkim w sercach ludzi.